AMERICAN DREAMZ to film Paula Weitza - reżysera kameleona. Jest on twórcą głupiutkiego acz kultowego AMERICAN PIE oraz całkiem udanych BYŁ SOBIE CHŁOPIEC oraz W DOBOROWYM TOWARZYSTWIE. Dla Weitza miał to być swoisty miks sukcesu jego ostatnich dwóch filmów. Skad ten mój pomysł? A no do AD zaangazował gwiazdorów jego porzednich niezwykle udanych produkcji - Hugh Granta i Dennisa Quaida. Jednak magia tych aktorów w tym filmie nie zadziałała. Czemu? A no scenariusz był słaby, a koncpet tej komedii nazbyt oczywisty. JAK ZOSTAĆ GWIAZDĄ próbuje być satyrą na wszytsko- współczesną amerykanizację świata, wyścig szczurów, media elektorniczne i ich dwuzlicowość, mentalnosć społeczną, politykę ( w szczególności prezydenta Busha) oraz lekarstwem na terroryzm. Miks niby atrakcyjny -ale takie coś wychodziło tylko twórcą SOUTH PARK- i tam nie obyło się bez mieszanych opinii czy licznych kontrowersji. JEDNAK film Weitza to satyra chwilami zbyt gładka i oczywista. Twórcy mówią nam wiele o współczesnym społecznym i dziejowym cynizmie ( dość trafnie), ale sami są niezwykle cyniczni.Więc mamy w tym filmie jakieś przekłamianie. Owszem jest tu sporo trafnych spostrzeżeń, nawet kilka zabawnych scen. ale ot za mało. Weitz chciał za wiele i za szybko. Nie brak tu też żartów oczywistych, nieśmiesznych lub kompletnie nietrafionych- jak choćby wiele żartów dotyczących terrorystów i międzynarodowego terroryzmu ( w obecnej sytuacji taki ton wydaje sie być nie na miejscu, jest zwyczajnei niesmaczny - choć rozumiem intencję twórców). Ta komedia bywa też zbyt często filmem prostackim, złożonym ze slapstickjowych gagów. Musze jednak przyznać, iz podobało mi się cyniczne zakończenie tej produkcji. Słowo o aktorstwie - bywa bardzo róznie. Dennis Quaid wypadł śerdnio w roli prezydenta niezguły. Jako tako zagrał Hugh Grant - a jest to (po części) wyśmienie jego medialnego wizerunku. Mamy tu jeszcze Mandy Moore -ale ona jest bardziej urodziwa niż utalentowana. Na drugim planie mamy też wielkie sławy, które wiosny (tu konkretnie) nie czynią- Chris Klein, Willem Dafoe oraz Jennifer Coolidge. W sumie dobra obsada, kilka gorszych i lepszych pomysłów -ale mam uczucie, że szkoda było piniędzy na tę nie do końca przemyślaną i w sumie nazbyt oczywistą satyrę. Można zobaczyć - ale jakoś specjalnie nie polecam.
Z góry przepraszam za kilka literówek i stylistycznych wpadek- wybaczcie Drodzy Internauci- pisałem tego posta "na szybkiego". Pozdrawiam.